W tym roku przypada 150. rocznica wybuchu powstania styczniowego. Z tej okazji organizowane są różnego rodzaju inicjatywy, które przypominają tamte wydarzenie. Pod koniec lutego Biblioteka Publiczna w Sokółce zaprosiła na spotkanie z Waldemarem Smaszczem, krytykiem literackim z Białegostoku, który przygotował prelekcję na temat powstańczej poezji.
- Powstanie miało wybuchnąć w połowie 1862 roku. Ostatecznie stało się to kilka miesięcy później. Ogromną rolę w tej historii odegrał margrabia Aleksander Wielopolski – mówił do uczestników spotkania Waldemar Smaszcz.
Krytyk literacki przypomniał, że w tamtych czasach służba w carskim wojsku trwała 10, 20 lub 25 lat. Branka, czyli pobór do carskiej armii nie odbywała się zbyt często i polegała na ciągnięciu losów. Margrabia Wielopolski zorganizował coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca, a mianowicie brankę imienną wśród młodzieży miejskiej, a nie – jak dotychczas – chłopów.
– Ta branka odbyła się w nocy z 14 na 15 stycznia 1863 roku. Do armii zaciągnięto wówczas 1670 osób. Ostatecznie pobór miał objąć 10 tysięcy nazwisk. Widząc, co się dzieje, młodzież uciekła do lasu. To był początek powstania styczniowego – opowiadał prelegent.
Literatura z tamtego okresu to bardzo bogaty materiał. Polacy chętnie czytali utwory Krasińskiego, Słowackiego, Lenartowicza. Ogromną popularnością cieszyła się poezja Mieczysława Romanowskiego, którego twórczość w całości wyrosła ze Słowackiego.
– W tym szczególnym okresie w historii Polski obowiązywał zwyczaj noszenia czarnych strojów. Kobiety nosiły też żelazną biżuterię – usłyszeli uczestnicy spotkania.
– Z punktu widzenia rachunków, wszystkie polskie powstania były bez sensu. Jednak to właśnie dzięki nim ocaliliśmy naszą własną duchowość – podkreślił Waldemar Smaszcz.
Trafnie ujął to Adam Mickiewicz w swoim wierszu „Do Joachima Lelewela…”:
„A tak gdzie się obrócisz, z każdej wydasz stopy,
Żeś znad Niemna, żeś Polak, mieszkaniec Europy…”
(UM)